Czy nowa chińska kampania reklamowa Diora jest rasistowska?

Pachnie „orientalizmem”, ale chiński artysta broni swojej pracy

Ten artykuł pochodzi z archiwum naszego partnera .

Nowa kampania reklamowa Diora „Shanghai Dreamers” budzi pewne zdziwienie. Zdjęcia, wykonane przez chińskiego artystę Quentina Shiha, przedstawiają rzędy identycznych (jak w reprodukcji cyfrowej) chińskich mężczyzn i kobiet ubranych w stroje z rewolucji kulturalnej z lat 60. i 70. oraz pojedynczą, uderzająco wysoką modelkę z Zachodu ubraną w strój Diora.












Nic dziwnego, że niektórzy w blogosferze płaczą wulgarnie. Obrazy wydają im się po prostu zbyt przypominające „orientalizm” i stereotypy, zbyt nonszalanckie z delikatnym okresem przeszłości Chin i trochę zbyt bliskie imperialistycznemu wyobrażeniu Zachodu niosącego kulturę na wschód. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzają. Czy obrazy w rzeczywistości są rasistowskie? Oto debata:

  • Artysta mówi Shih koresponduje z szefem pekińskiego biura McClatchy Tom Lasseter . Najpierw mówi, że obrazy są wyłącznie jego, poparte przez Diora, ale jego pomysłem.

W tej serii prac chciałem wyrazić dialog między modą chińską (lata 60. i 90.) a modą zachodnią (najbardziej reprezentuje ją Dior Haute Couture). W tym czasie Chiny były krajem socjalizmu – ludzie nosili te same stroje i podzielili się na różne grupy/tożsamości, takie jak robotnicy, studenci, intelektualiści itd. To jest historia. ... Nie sądzę, żeby chińskie modele były w jakiś sposób poniżające. Modelka Diora jest dla mnie także „modelką” – mam na myśli to, że stoi tam tylko po to, by reprezentować ubrania, a nie siebie i ludzi z Zachodu.


Nie miałam szczęścia, żeby sfotografować chińską modelkę ubraną w Diora – gdybym to zrobił, umieściłbym ją w swojej pracy.

  • „Nie, twoje oczy cię nie oszukały” pisze zirytowany Jenny Zhang w The Guardian: „Chińczycy w tle dosłownie wszyscy wyglądają tak samo”. Myśli, że niezależnie od intencji Shiha, Dior „powinien wiedzieć lepiej, żeby nie zamawiać tych zdjęć do ich sklepu w Szanghaju” i „powinien wysłać Shihowi chińskie modelki do sfotografowania”.
  • Wrażliwy temat, odrzuca problemy projektantów i artystów w ulgę „Wizualny przekaz przyprawia wielu o mdłości” – pisze Madeleine O'Dea w Artinfo. „Sugerują, że Chińczycy są masą bez cech charakterystycznych, podczas gdy Dior (i Zachód) reprezentują indywidualność”. Wskazuje również na trudności w parodiowaniu lat 70. w Chinach, co dla wielu nie jest śmieszne. Na koniec przygląda się, w jaki sposób ten incydent pokazuje „niebezpieczeństwo współpracy mody/sztuki”:
kiedy produkty tych kolaboracji są kwestionowane, to artyści stają na linii ognia, zmuszeni bronić swojej wiarygodności i wiedząc, że za wszelką cenę nie mogą się przyznać, że zrobili to dla pieniędzy.
  • „Bezradny”, nie rasistowski W Shanghaiist, mieszkaniec Szanghaju Elaine Chow zwraca uwagę, że z tego, co usłyszała od osób, które przeżyły Rewolucję Kulturalną, „uśmiechnięta, „plastikowa” młodzież udająca szczęśliwą jest dokładnie taka sama jak ktoś inny, podczas gdy jedna osoba się wyróżnia mógłby być snem z Szanghaju. Podejrzewa również, że biała modelka była „bardziej zwykłą, nijaką decyzją podjętą przez tego, kto kręcił zdjęcia” i wynikiem „samego przemysłu modowego, który zasadniczo lubi jeden typ modelki”, który zwykle jest „Wschodnioeuropejczykiem”. ' Na koniec dodaje perspektywę mieszkańca Szanghaju:
Na marginesie, szczerze mówiąc – biorąc pod uwagę ogólną „harmonizację” historii rewolucji kulturalnej i fetyszystyczne wykorzystywanie białych modeli w reklamie przez Chiny, wątpię, by ktokolwiek, kto wchodził do sklepu Diora w Szanghaju, i tak poczułby się obrażony.
Ten artykuł pochodzi z archiwum naszego partnera Drut .